Chyba nie ma w języku polskim godnego tłumaczenia słowa fudgy...
A to ono właśnie w anglojęzycznych książkach kulinarnych jest najczęściej używane przy opisie idealnych brownie. To właśnie takie jest! Wilgotne, ciągnące się, aromatyczne i w dodatku bez dodatkowego źródła tłuszczu.
Jeśli pokusicie się o pozostawienie większych fragmentów suszonej śliwki podczas jej miksowania, cieszyć się będziecie mięsistymi śliwkowymi fragmentami w czekoladzie - czegóż chcieć więcej!

Składniki (na kwadratową foremkę o boku ok. 15-20 cm)
160 g gorzkiej czekolady (u mnie o zawartości kakao 70%, doskonale sprawdzi się też taka o 80-85% zawartości kakao; warto zadbać o dobrą jej jakość i wybrać ulubiony rodzaj - jasnym jest, że czekolada czekoladzie nierówna)
120 g mąki pszennej*
100 g brązowego cukru (może być kokosowy)
90 g suszonych śliwek
60 ml syropu klonowego lub innego płynnego słodzidła
60 ml dowolnego mleka roślinnego z kartonu (nie z puszki - to będzie zbyt gęste i tłuste) lub wody
20 g naturalnego gorzkiego kakao
2 jaja lniane (2 łyżki świeżo zmielonego siemienia lnianego zalane sześcioma łyżkami wody i pozostawione na 15 minut lub do osiągnięcia żelowej konsystencji)
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki goździków
1/2 łyżeczki soli
Sposób przygotowania
Suszone śliwki przy pomocy blendera zmiksować na purée (nie musi być idealnie gładkie)
Do większego blaszanego garnka przełożyć śliwkowe purée, dodać połowę (80 g) z grubsza posiekanej czekolady i roztopić ją w kąpieli wodnej, mieszając ze śliwkami; następnie całość odstawić do ostygnięcia
W międzyczasie do osobnej miski przesiać mąkę, kakao, proszek do pieczenia i wmieszać przyprawy oraz sól
Do przestudzonej mieszanki czekoladowo-śliwkowej wlać mleko, jaja lniane, syrop klonowy oraz cukier, wymieszać
Do płynnych składników dodać sypkie i wymieszać tylko do połączenia się składników (nie dłużej!)
Delikatnie wmieszać pozostałą, z grubsza posiekaną czekoladę
Całość przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia i piec w temp. 170° C przez ok. 30 minut. Brownie po tym czasie może wydać się niedopieczone, tak ma być. W czasie stygnięcia jeszcze "dojdzie"
*niestety przepis ten nie wychodzi tak dobrze w wersji bezglutenowej